Leczenie się z alkoholizmu to proces. Punktem wyjścia są trzy warunki, które trzeba spełnić:
- po pierwsze, przyznać się przed samym sobą, że ma się problem z alkoholem
- po drugie, chcieć zerwać z piciem
- po trzecie, podjąć leczenie
W tym artykule zajmę się warunkiem pierwszym.
Anonimowi Alkoholicy w pierwszej połowie dwudziestego wieku odkryli i zapisali tę, wydawałoby się, oczywistą prawdę, a mianowicie: aby się z jakiejkolwiek choroby wyleczyć, należy przyjąć do wiadomości, że się na tę chorobę choruje. Chciałoby się rzec − „oczywista oczywistość", po co
o tym pisać, każdy to przecież wie. Jest to oczywiste w przypadku chorób somatycznych. Zupełnie inaczej ma się sprawa, gdy mamy do czynienia
z chorobami psychicznymi, a do takich należy Zespół Uzależnienia od Alkoholu (fachowa nazwa alkoholizmu). Wspomniani wyżej Anonimowi Alkoholicy,
a konkretniej Bill Wilson, pomysłodawca i założyciel tej wspólnoty,
w pierwszym z Dwunastu Kroków, które są programem wyzdrowienia
z alkoholizmu, napisał: „Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu,
że przestaliśmy kierować własnym życiem”. Bezsilność wobec alkoholu rozumiem jako nieumiejętność powstrzymania się od picia, nieumiejętność trwałej i niezawodzącej w różnych sytuacjach kontroli nad ilością spożywanego alkoholu, nieumiejętność trwania w zaplanowanej abstynencji, sięganie po alkohol w sytuacjach, gdy jest to niedopuszczalne (np. prowadzenie pojazdu), niedotrzymywanie dawanych sobie i innym ludziom obietnic dotyczących picia alkoholu, dalsze picie mimo występujących wielokrotnie problemów mających związek z alkoholem, konflikty z prawem, kłótnie rodzinne, czasem separacje
i rozwody, kłopoty w pracy, w relacjach z otoczeniem, pojawiające się z czasem problemy zdrowotne, wyrzuty sumienia, poczucie winy po kolejnym upiciu się, tak zwany kac moralny.
Nie muszą wszystkie te przypadłości pojawić się w życiu danego człowieka, wystarczą niektóre, by zdiagnozować uzależnienie od alkoholu. Dlaczego miliony uzależnionych nie widzą tych problemów u siebie? Dlaczego przeciętny polski pacjent lecznictwa uzależnień ma za sobą dwadzieścia lat destrukcyjnego picia? Dlaczego po pierwszych alkoholowych problemach nie mówi sobie: „Coś jest nie tak z tym moim piciem, nadużywam, nie piję jak inni, tracę kontrolę, muszę coś z tym zrobić, idę jutro do specjalisty, tak dalej być nie może...” Dlaczego tak się dzieje?
Myślę, że wpływ na to ma kilka czynników. Brak edukacji, niezgoda na bycie ALKOHOLIKIEM (cóż za okropne słowo!), psychologiczne mechanizmy występujące u osób uzależnionych. Większość ludzi nie wie, na czym polega choroba uzależnienia. Definicja tej choroby, która najbardziej mi pasuje i sprawdza się w setkach i tysiącach przypadków, pochodzi od Billa Wilsona. „Alkoholizm to fizyczna alergia na alkohol połączona z psychiczną obsesją picia”. Sama alergia uzależnieniem więc nie jest! Krótko, zwięźle i na temat!
Światowa Organizacja Zdrowia potwierdza, że około ośmiu procent ludzi rodzi się z tą alergią, która powoduje, że w kontakcie z alkoholem ci ludzie reagują inaczej niż pozostali. Piją chętniej, częściej, więcej. Alkohol im „coś załatwia”, czują się lepiej po alkoholu (mimo początkowych fizycznych dolegliwości), alkohol „dodaje im skrzydeł”, gwarantuje poczucie euforii, świat wydaje się lepszy, ludzie bardziej przyjaźni, znikają kłopoty, zmartwienia
i bolączki egzystencjalne. Te osiem procent światowej populacji, gdy zacznie nadużywać alkoholu, ma wielkie szanse na uzależnienie się. Traci kontrolę, doświadcza wielodniowych ciągów picia alkoholu, nie potrafi wrócić – NIGDY, moim zdaniem − do trwałego kontrolowania konsumpcji alkoholu.
Warunkiem wyzdrowienia jest nauczenie się życia
w całkowitej abstynencji. To realne. Nie można jednak pozbyć się fizycznego uczulenia na alkohol. W mojej kilkudziesięcioletniej praktyce, wpierw pacjenta, a aktualnie terapeuty uzależnień, nie spotkałem się z ani jednym przypadkiem trwałego powrotu do picia kontrolowanego i bezpiecznego wśród osób wcześniej uzależnionych.
Przyznanie się przed samym sobą, że nie piję alkoholu
w sposób towarzyski, zawsze bezpieczny, w pełni kontrolowany – jest pierwszym, ale niejedynym, niewystarczającym, często trudnym i bolesnym, ale niezbędnym warunkiem rozpoczęcia procesu zdrowienia.
Piotr Domański