Warunek drugi wyzdrowienia z alkoholizmu:
pragnienie zaprzestania picia
Przypomnę, że warunkiem pierwszym, omówionym
w poprzednim artykule, było uświadomienie sobie problemu alkoholowego, o czym mówi Krok Pierwszy programu zdrowienia Anonimowych Alkoholików: „Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem”.
Teraz, gdy już wiemy, że nasz sposób picia, sposób reagowania na spożyty alkohol, brak stałej kontroli nad ilością wypijanego alkoholu, nad naszym zachowaniem po alkoholu, pozostawia, delikatnie mówiąc, wiele do życzenia – należy sobie odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: czy ja w dalszym ciągu - i mimo wszystko - chcę (i uważam, że mogę) pić alkohol?
Tu znowu nasuwa się fragment programu AA zawarty w Trzeciej Tradycji, a mówiący o tym, że „Jedynym warunkiem uczestnictwa
w AA jest pragnienie zaprzestania picia”. Kolejne pytanie: kto będzie chciał przestać pić? Myślę, opierając się na doświadczeniu własnym jak i tysięcy innych uzależnionych, że aby pojawiło się pragnienie niepicia, musi nadejść taki moment w życiu osoby uzależnionej, że uświadomi sobie ona, że staje przed koniecznością dokonania wyboru: albo dalsze picie i niechybne pogrążanie się w nałóg, chorobę, problemy – albo abstynencja. Niektórzy nazywają to „osiągnięciem dna”. Ja tego terminu unikam, podobnie jak słowa „alkoholik”
w odniesieniu do osób uzależnionych. Dno (podobnie jak alkoholik) kojarzy się większości ludzi z całkowitą degradacją, upadkiem moralnym, destrukcją psychiczną, fizyczną, społeczną. A przecież tak nie musi być! Można ocknąć się z alkoholowego amoku o wiele wcześniej; nie dopuścić do rozwinięcia się psychoz alkoholowych, otępienia alkoholowego, padaczki, marskości wątroby, zapalenia trzustki, rozpadu rodziny, utraty pracy, prawa jazdy, innych konfliktów z prawem.
Po latach zupełnej bezradności wobec problemów alkoholowych nadeszły czasy, że umiemy skutecznie pomagać ludziom dotkniętym tym nałogiem i to nie w krańcowej fazie choroby, ale znacznie wcześniej. „Podwyższenie dna” to wielkie osiągnięcie czasów współczesnych, gdzie dzięki coraz bardziej powszechnej edukacji osoby dotknięte problemem nadużywania alkoholu decydują się na podjęcie różnorakich działań o wiele wcześniej niż jeszcze kilka dekad temu. Pierwsze uwagi ze strony najbliższych, przełożonych
w pracy, współpracowników, wyrzuty sumienia, czy poczucie winy po kolejnym nadużyciu alkoholu są często wystarczającym impulsem, by przeciwdziałać narastaniu problemu.
Powodem dość częstym zwlekania z decyzją
o zaprzestaniu picia jest przekonanie (zapewniam, że nieprawdziwe!) o tym, że życie bez alkoholu jest nudne, smutne, jałowe, nieciekawe
i monotonne. Doświadczenia tysięcy byłych uzależnionych dowodzą, że wcale tak nie musi być! Życie w abstynencji jest prawdziwsze, bliższe rzeczywistości, wcale nie jest łatwiejsze, bo wymaga większej odpowiedzialności i dojrzałości, a to na pewno nie są cechy osób uzależnionych…
Prawdą jest, że jeśli ktoś chce pić, to nie ma takiej siły, która by mogła go od tego powstrzymać. Jak to się dzieje, że nieliczni dojrzewają do tej decyzji i podejmują leczenie, a większość pije do końca, do degradacji, utraty zdrowia i wielu, wielu innych poważnych problemów – tego nie wiem… Często w mojej praktyce terapeutycznej przyznaję się do smutnej, często przerażającej bezsilności wobec osób, do których nie przemawiają żadne argumenty. Na nic tu miłość matki, żony, czy dzieci. Na nic groźba utraty pracy, domu, zdrowia, czy rodziny. Siła uzależnienia jest potężna, ogłupiająca inteligentnych, mądrych i bardzo wykształconych nawet ludzi. Stąd częste odwoływanie się niektórych pacjentów, jak i terapeutów do pierwiastka duchowego, do sił nadprzyrodzonych, czasem do Boga…To sprawa indywidualna, intymna, osobista.
Pragnienie zaprzestania picia jest warunkiem koniecznym, by rozpocząć leczenie. Nie jest jednak warunkiem wystarczającym, by z uzależnieniem sobie poradzić.
O tym w następnym artykule.
Piotr Domański